Na świecie jest tyle wspaniałych miejsc wartych zobaczenia. Wsród nich, musimy wybrać te, które warto zobaczyć bardziej. Do tej pory na blogu opisywałam tylko takie, jednak dziś chciałabym Wam opowiedzieć o państwie, które moim zdaniem, możecie sobie spokojnie darować – Liechtenstein.

Wybraliśmy sie tam w ubiegłym roku, kiedy mieszkałam jeszcze w Szwajcarii. Na szczęście spędziliśmy tam tylko kilka godzin i na szczęście podczas tego weekendu odwiedziliśmy jeszcze moją ukochaną dolinę Lauterbrunnen, wjechaliśmy na Schilthorn oraz spędziliśmy bardzo miły wieczór w Lucernie. Dzięki temu weekend zaliczam do udanych.
Wracając jednak do Liechtensteinu, do którego już nigdy nie wrócę.
Niedzielne przedpołudnie w stolicy, miescie Vaduz. Hipnotyzujący spokój, nuda. Jedna główna ulica z kilkoma sklepami i zbyt drogimi restauracjami. Kilka ładnych budynków, w tym Ratusz, siedziba Rządu i Parlamentu, kościół, których jednak nie uznałabym za wielką atrakcję. Udaliśmy się do Informacji Turystycznej. Naprawdę zastanawiam się po co im informacja turystyczna? Chyba nie mają na co wydawać pieniędzy. Może dla osób, które przyjeżdzają tu ulokować swoje fortuny? Ci, mogą przecież udać się bezpośrednio do jednego z bardzo wielu banków. W biurze turystycznym zapytaliśmy uprzejmą Panią, jakie tu mają atrakcje i co nam rekomenduje zobaczyć. Chyba nie wiedziała co odpowiedzieć. Vaduz nie ma zbyt wiele do zaoferowania turystom:

- Zamek – położony na wzgórzu, średniowieczny zamek zbudowany w XII w. Mieszka w nim rodzina Książęca, wiec można go podziwiać tylko z zewnątrz. Faktycznie jest całkiem ładny. Ze wzgórza można widać przyjemną panoramę Alp.
- Muzeum znaczków pocztowych – jak to usłyszałam, to od razu zachciało mi się spać.
- Muzeum Sztuk Pięknych – nie jesteśmy aż takimi wielkimi wielbicielami sztuki współczesnej, aby chodzić do muzeum w Liechtensteinie, które zapewne i tak nie przebije tych w Paryżu, Londynie, Madrycie czy Monachium.
Ja: A czy warto jechać do Schaan? To największe miasto w Liechtensteinie, więc może tam będzie coś ciekawego do zobaczenia??
Pani w biurze turystycznym: Hhmmm…. nie bardzo. W innych miastach jedynymi atrakcjami jest kościół i supermarket.
Lekko rozczarowani udaliśmy sie do supermarketu po kilka Red Bulli. Bez dawki kofeiny zasnęlibyśmy na stojąco.
Podczas krótkiego spaceru po centrum miasteczka zaczepiły nas dwie nastolatki, które w ramach pracy domowej przeprowadzały wywiad z turystami:
– Skąd przyjechaliście?
– Ze Szwajcarii.
– Co Wam się najbardziej podoba w Lichtensteinie?
– Trudno powiedzieć, przyjechaliśmy 15 minut temu.
– Co chcecie zobaczyć w Lichtensteinie?
– A co tu jest do zobaczenia?
– Hhmmm.. A jak długo tu zostaniecie?
– Bardzo krótko.
Chwilę później wsiedliśmy do samochodu, pojechaliśmy na wzgórze aby zobaczyć zamek, a następnie z radością opuściliśmy Liechtenstein i udaliśmy się w kierunku Zurichu.

Może nie powinnam tak hejtować Liechtensteinu. W sumie to ciekawy twór. Zamieszkuje go tylko 34 000 mieszkańców, z czego w stolicy mieszka nieco ponad 5 000 osób. Malutkie księstewko, o powierzchni trzy razy mniejszej niż Warszawa (160 km2), wciśnięte między Austrię i Szwajcarię. Na tej niewielkiej powierzchni swoją siedzibę ma ponad 80 000 firm, przyciąganych przez niskie podatki. To jedno z najbogatszych państw na świecie, gdzie stopa bezrobocia nie przekracza 2%. Liechtenstein związany jest unią ze Szwajcarią, przyjął nawet franka szwajcarskiego jako narodową walutę.
Krajobrazowo jest bardzo ładny, położony wśród Alp. Zimą można jeździć tu na nartach. Latem chodzić po górach. Problem w tym, że w żadnym stopniu nie jest ładniejsze niż sąsiednia Szwajcaria ani Austria. Jest za to jeszcze droższe.

Ha, ha, ha! Dobry kawalek. Czyta sie jak farsę. Wyprawa zakrawa na szwajcarski dadaizm. Liechtenstein dla Polaka to tak jak Szwajcaria dla nas żyjacych w Australii. Żyly sobie podciać.