Jak długo można się wygrzewać na gorących tajskich plażach i pływać w przejrzystej wodzie razem z kolorowymi rybkami, prawda? Wiem, trudno się od tego oderwać. Jednak warto narzucić coś na ramiona, wsiąść do samolotu i polecieć na samą północ Tajlandii – do Chiang Mai. Miasta i prowincji pełnej spokojnych świątyń wśród gęstych lasów, stolicy krawiectwa, niedzielnego handlu i masaży tajskich.

Polecieliśmy do Chiang Mai podczas naszej pierwszej z trzech podróży do Tajlandii.
Bardzo mile wspominamy każdy z czterech dni jakie tam spędziliśmy. Obiecujemy sobie, że jeszcze tam wrócimy, do zaprzyjaźnionego hoteliku, do naszego ulubionego w całej Tajlandii SPA, kupimy walizkę tajskich mydełek, spędzimy więcej czasu ze słoniami i znowu wypożyczymy skuter po to, aby przez cały dzień jeździć po prowincji, gdzie przy każdym ostrym zakręcie stoi tabliczka z napisem łamaną angielszczyzną ‘please the horn‘. Tak nam się to spodobało, że od tamtego czasu gdziekolwiek jesteśmy, na każdym ostrym zakręcie powtarzam Wojtkowi aby ‘please the horn‘.
Wiadomo, każdy kto leci do Tajlandii powinien spędzić chociaż 2-3 dni w Bangkoku, wszyscy lecą na plaże, czy to na Phuket, Krabi, Koh Lantę, Phi Phi czy Koh Samui. Pamiętajcie, aby podczas podróży nie pominąć Chiang Mai. Jeśli macie za mało czasu, pieniędzy, wolnego urlopu, cokolwiek… tak zakręćcie rzeczywistość, aby wygospodarować chociaż 3 dni na Chiang Mai i okolice!
Chiang Mai to drugie co do wielkości miasto w Tajlandii. Położone 700 km na północ od Bangkoku, liczące 250 tys. mieszkańców miasto, jest najważniejszym ośrodkiem administracyjnym na północy kraju. Drugie co do wielkości, jednak wciąż około 40 razy mniejsze niż stolica.
Chiang Mai w niczym nie przypomina nieco przytłaczającej, ciężkiej metropolii jaką jest Bangkok.
Położone wśród wzgórz i gęstych lasów Chiang Mai jest spokojne, wyluzowane. Można się tam spokojnie poruszać na rowerach albo jeszcze lepiej na skuterach, czego w życiu nie odważyłabym się zrobić w Bangkoku.
Nie chcę przez to powiedzieć, że w Chiang Mai nie ma turystów. W sezonie, każdego dnia ląduje tam kilkadziesiąt samolotów z Bangkoku. W większości restauracji, na bazarach będziecie się obijać o backpacker’ów z całego świata. W końcu to Tajlandia – tu wszędzie są turyści.
Jednak panuje tu niesamowity spokój, atmosfera niezobowiązującego, przyjemnego relaksu.
Jak się dostać do Chiang Mai?
Najwygodniej dostać się tam samolotem. Mnóstwo linii lotniczych, które lata na trasie z Bangkoku do Chiang Mai, np. Air Asia, Bangkok Airways, Nok Air, Thai Airways, Thai Lion Air. Loty krajowe z Bangkoku startują z lotniska Don Mueang. My polecieliśmy Air Asia. Wybraliśmy tą linię, ponieważ oferuje kilkanaście połączeń dziennie do Chiang Mai!
My polecieliśmy o 10: 30. Chcieliśmy aby spędzić większość dnia już na miejscu, jednocześnie nie uśmiechało nam się zrywać w środku nocy na jeden z pierwszych lotów, w końcu jesteśmy na wakacjach.
W godzinach porannych w Bangkoku są spore korki, więc na dojazd na lotnisko Don Mueang z okolic Khao San trzeba liczyć lekko godzinę. Na szczęście tego problemu nie ma już na miejscu w Chiang Mai, gdzie lotnisko zlokalizowane jest 5-6 km od centrum miasta.
Za bilet w jedną stronę, od osoby zapłaciliśmy 2230 THB. Kwota obejmuje opłatę za bagaż rejestrowany i wybór miejsc, jeśli podróżujecie tylko z bagażem podręcznym (a do Tajlandii da się to zrobić) i nie zależy Wam na wyborze miejsc to stawkę można jeszcze znacząco zredukować.
Dodatkowo to co przemówiło za Air Asia to fakt, że kilka razy dziennie lata bezpośrednio z Chiang Mai na Phuket, które było naszym kolejnym przystankiem. Bardzo chcieliśmy uniknąć międzylądowania w Bangkoku, co niepotrzebnie wydłużyłoby podróż, a poza tym… ja po prostu nie lubię latać.
Oprócz Air Asia, Bangkok Airways i Thai Airways latają bezpośrednio z Chiang Mai do Phuket, jednak tylko raz dziennie.
Lot z Bangkoku do Chiang mai trwa tylko 1:10 min 🙂
Zatrzymaliśmy się w hotelu, który oferował darmowy transport z lotniska. W drugą stronę zapłaciliśmy 100 THB.
Do Chiang Mai można również dojechać autobusem lub pociągiem. Podróż trwa jednak 10 – 12 godzin.
Noclegi w Chiang Mai
Hoteli w tym mieście są co najmniej setki! W samym starym mieście co najmniej 300. Można przebierać jak w ulęgałkach w zależności od upodobań i budżetu. Są 5-gwiazdkowe cuda i tanie hostele dla backpackerów.
Jedna z wielu rzeczy, jakie uwielbiam w Tajlandii to fakt, że jest tam tanio. Za niewielkie pieniądze można wynająć pokój w czystym, prostym, skromym hotelu z bardzo dobrą obsługą. Zdecydowaliśmy się na nocleg w Junior House, położonym w północnej części starego miasta. Za 3 noce zapłaciliśmy 1500 THB, czyli około 162 PLN! Czuliśmy się tam fantastycznie! Jak wiele hoteli w Tajlandii mają tam restaurację, gdzie często jadaliśmy. Serwują pyszne śniadania, na co zawsze zwracam dużą uwagę.
Na miejscu wynajęliśmy skuter za 200 THB. Hotelik wygląda bardzo niepozornie, oczywiście z tarasu jest widok na kable zwisające między słupami, ale to w końcu Azja – setki kabli to nieodłączny element krajobrazu 🙂
Masaż tajski w Chiang MaiKażdy słyszał o masażu tajskim, ale czy mieliście już okazję go wypróbować?? I czy wiecie, że to właśnie Chiang Mai jest najbardziej znane w tej dziedzinie! Będąc tu, koniecznie zafundujcie sobie masaż. Obiecuję, że zapłacicie znacznie mniej niż w Polsce 🙂
Podczas 4 dniowego pobytu dwa razy, po całodniowych wycieczkach dzień kończyliśmy zabiegami w salonie masażu. Nie mówię o miejscach, w których w jednym pomieszczeniu na 10 fotelach upchana jest grupa turystów. Byliśmy w salonach, gdzie wykonuje się masaż, peeling czy inny zabieg na całe ciało i gdzie można się głęboko zrelaksować.
Zależało nam na tym, aby było kameralnie, higienicznie, spokojnie i romantycznie. Abyśmy byli w Wojtkiem razem w tym samym pomieszczeniu, ale bez rzeszy innych gości. Zawsze mam nadzieję, że sobie wtedy pogadamy, jednak Wojtek zasypia od razu jak tylko położy się na łóżku i Pani Tajka zacznie go masować umięśnionymi rękami.
Lila Thai Massage – mają kilka punktów w mieście. Poleciła nam je obsługa Junior House. Masaże wykonują byłe więźniarki. Przyszkolenie do zawodu oraz miejsce pracy ułatwiają im powrót do społeczeństwa. Wnętrza były dosyć surowe, zabiegi przyjemne, choć momentami wykonywane zbyt mocno.

Fah Lana SPA – znaleźliśmy to miejsce spacerując po starym mieście. Z zewnątrz wygląda bardzo ładnie i estetycznie. Wnętrze prezentuje się jeszcze lepiej. To naprawdę taka świątynia relaksu! Umówiliśmy się na masaż na kolejny dzień. Podobało nam się tam znacznie bardziej niż w Lila Spa, czy jakimkolwiek innym salonie w Tajlandii (a byliśmy w wielu!). Z całego serca polecam to miejsce!
Nie licząc właśnie przydrożnych salonów gdzie w jednym pomieszczeniu jest kilka do kilkunastu łóżek lub foteli, czy ‘zagłębia masaży’ na plaży Ao Nang w Krabi, które zdecydowanie odradzam, cały proces w salonie masażu wygląda następująco: Na początku obsługa myje Wam stopy i robi peeling stóp. Następnie przeprowadza (choć nie wszędzie) z Wami krótki wywiad odnośnie potencjalnych przeciwskazań, urazów, dolegliwości czy preferencji. Potem możecie wziąć prysznic i przebrać się w bawełniane ubrania, którymi dysponuje salon bądź jednorazową bieliznę – to zależy od zabiegu. Potem jest masaż i reeeeelaks…. a na koniec otrzymacie po kubeczku słodkiej herbaty. Hhmm… rozmarzyłam się.

Zwiedzanie Chiang Mai
Około południa byliśmy już w hotelu. Nie mieliśmy żadnych konkretnych planów na popołudnie. Na kolejne dwa dni zapisaliśmy się na wycieczki za miasto, więc pierwszego dnia chcieliśmy poznać miasto, trochę po nim pobłądzić. Rzuciliśmy bagaże i od razu udaliśmy się na spacer.
Jeśli nocujecie w obrębie lub pobliżu starego miasta najlepiej zwiedzać Chiang Mai pieszo, ewentualnie na rowerze. Wszystkie dogi w mieście ostatecznie prowadzą do jednej z czterech bram starego miasta, zbudowanego w formie kwadratu. Dominuje tam niska architektura. Na tle budynków wyróżniają się szczyty świątyń. Nie trudno je znaleźć. Podobno w Chiang Mai jest ich aż 300.
Koniecznie wstąpcie do kilku, pamiętając oczywiście o odpowiednim stroju! Moją ulubioną świątynią jest Wat Chedi Luang, położona w samym sercu starego miasta. Została zbudowana wokół częściowo zniszczonej świątyni z XVw, będącej podobno najwyższą budowlą w średniowiecznym mieście. Niedaleko znajduje się niewielka Wat Phan Tao. Warto odwiedzić również Wat Phra Singh, w której znajduje się piękny posąg Buddy.
Generalnie wszystkie świątynie jakie widzieliśmy w Chiang Mai są ciekawe i zasługują na uwagę. Pozwólcie sobie trochę pobłądzić, zobaczcie kilka świątyń, w międzyczasie wypijcie owocowy shake, zatrzymajcie się w jednej z wielu restauracji na coś pysznego.

Warto właśnie w Chiang Mai kupić pamiątki z Tajlandii. Jest tu taniej niż w Bangkoku czy na wyspach. Oczywiście trzeba się też trochę potargować.
Jeśli będziecie tam w niedzielę, koniecznie pójdźcie na niedzielny bazar urządzany na głównej ulicy starego miasta – Ratchadamnoen. Sprzedawcy wystawiają swoje towary wzdłuż ulicy, która na czas handlu jest zamknięta dla ruchu. Zjeżdżają się tam między innymi rzemieślnicy w wiosek z całej północy.
Przyznam szczerze, że my niestety nie byliśmy na tym targu. Byliśmy w Chiang Mai od poniedziałku do czwartku. Jeśli Wasz pobyt również nie zahacza o niedzielę, to nic straconego.
W Chiang Mai jest wielki nocny bazar, zlokalizowany na wschód od starego miasta. Możecie tam kupić prawie wszystko:
- t-shirty – przed wyjazdem z Tajlandii, koniecznie zaopatrzcie się w t-shirt w logo jednego z lokalnych piw, typowym powiedzonkiem Tajów, czyli ‘same same but different’, przeróbkami logo firm sportowych, itp.
- ‘markowy‘ sprzęt wytwarzany zapewne na czwartej zmianie i nie poddawany żadnej kontroli jakości. Dominują marki typu The North Face czy Deuter
- okulary we wszystkich możliwych kolorach.
- obudowy do telefonów
- W zlokalizowanych przy bazarze butikach panowie mogą sobie zamówić garnitur a panie elegancką suknię. My nie nosimy tego typu kreacji więc nie skorzystaliśmy 🙂
- Na nocnym bazarze oczywiście można się najeść po samą brodę! Ja nigdy nie mogę sobie odmówić naleśników z bananami, w wersji wypasionej z bananami i nutellą.

Z Chiang Mai warto również przywieść naturalne mydełka i olejki kokosowe bądź z kwiatem lotosu. Na starym mieście jest sporo sklepów z naturalnymi kosmetykami. Możecie je też kupić w salonach masażu. Na wyspach nie udało nam się kupić takich dobrych i tanich mydełek jak w Chiang Mai. W Bangkoku musieliśmy się sporo naszukać aby znaleźć coś podobnego.
Bardzo lubię Chiang Mai. Jednak większość osób nie przyjeżdża tam tylko ze względu na samo miasto. To co nas przyciąga na północ znajduje się na zielonych wzgórzach prowincji.
O tym już wkrótce w kolejnym poście.


Jeden Komentarz Dodaj własny