Początek maja, Lizbona. Doskonały czas na zwiedzanie. Portugalia to idealna destynacja na przedłużany weekend. W ciągu trzech dni można zobaczyć naprawdę wiele. Oczywiście, jeśli tylko dopisuje pogoda. Dziś od rana pada deszcz. Mieliśmy pojechać do Belem, zwiedzić klasztor, do którego akurat w pierwszą niedzielę miesiąca wstęp jest darmowy. Jak na razie siedzimy w mieszkaniu, wsłuchujemy się w deszcz, z nadzieją, że w końcu przestanie padać. Ja dodatkowo nadrabiam zaległości w pisaniu bloga. Pisałam już o Evorze, o Obidos. Dziś będzie pierwszy wpis o Sintrze. To niewielkie miasteczko ma bardzo wiele do zaoferowania. Planując wakacje w Portugalii, koniecznie zarezerwujcie jeden dzień na Sintrę.

Dojazd do Sintry
Miasteczko położone jest niecałe 30 km od centrum Lizbony. Oczywiście można tam dojechać samochodem, my wybraliśmy się pociągiem.
Pociąg do Sintry odjeżdża z dworca Rossio, położonego w samym sercu Lizbony, przy stacji metra Restauradores (linia niebieska).
Bilet kosztuje 2,45 EUR. Jeśli macie kartę na komunikację miejską, nie musicie kupować dodatkowego biletu. Wystarczy przyłożyć kartę do bramki przy wejściu na dworzec i przy wyjściu z dworca w Sintrze, a z karty zostaną pobrane odpowiednie środki. Ewentualnie można kupić też bilet w automatach. Pociągi odjeżdżają co pół godziny (XX:08, XX:38).
Byliśmy w Sintrze pierwszego maja, pociąg wypełniony był po brzegi turystami. Mogłabym więc napisać, że aby się nie zgubić w Sintrze wystarczy podążać za tłumem. Wam radzę, udać się tam w mniej oblegany dzień, z pewnością ułatwi to zrobienie dobrych zdjęć.
Wychodząc z dworca nie da się nie zauważyć wielkiego znaku, informującego, żę aby dotrzeć do głównych atrakcji należy się kierować w lewo. Tak też zrobiliśmy.

Historyczne centrum miasta znajduje się około 800 m od dworca. Można się tam dostać autobusem. Ja polecam jednak spacer: jest zdrowszy, przyjemniejszy i z pewnością szybszy, biorąc pod uwagę duży ruch na wąskich drogach Sintry.
Pałac Narodowy znajduje się w centrum miasteczka. Zamek Maurów i Pałac Pena położone są na wysokich wzgórzach. Przygotujcie się więc na dłuuugi spacer pod górę.
Zamek Maurów i Pałac Pena
Kręta droga do zamku i pałacu prowadzi przez bujny zielony las i park. Niestety na długim kawałku trasy idzie się wzdłuż ulicy, przy której nie ma pobocza. To znacznie ogranicza przyjemność ze spaceru. Większość turystów wybiera zmotoryzowany środek transportu: autobus, taksówki, niektórzy nawet riksze, albo po prostu samochód. Nam się nigdzie nie spieszyło więc udaliśmy się na wzgórze pieszo. Podejście zajmuje około 40 minut. Najpierw zwiedziliśmy Zamek Maurów, a raczej jego ruiny.

Bilety wstępu
Wstęp na zamek Maurów kosztuje 8 EUR. Do ogrodów i Pałacu Pena – 14 EUR. Można kupić jeden bilet obejmujący wstęp do obu atrakcji. Oszczędności są niewielkie, jednak liczy się każde zaoszczędzone euro. Wystarczy dołożyć 20 centów i macie 2 pyszne espresso 🙂
Zamek Maurów
To wojskowy fort zbudowany około X w. przez Muzułmanów, którzy zajmowali wtedy półwysep Iberyjski. W 1147 r. został zdobyty przez Alfonsa I i krzyżowców. Zamek mocno ucierpiał w wyniku wielkiego trzęsienia ziemi w 1755 r. W XIX w. król Ferdynand II zlecił prace rekonstrukcyjne. Dzięki temu zamek przestał popadać w coraz większą ruinę i dziś jest atrakcją turystyczną.


To co współcześnie możemy podziwiać, to głównie mury obronne z wieżami warownymi, po których można spacerować. W obrębie murów znajduje się bardzo ładny ogród. Ze wzgórza roztacza się ciekawa panorama na okolicę. W oddali widać bajkowy Pałac Pena.
Pałac Pena
W oficjalnej ulotce Pałac przedstawiony jest jako arcydzieło XIX wiecznego romantyzmu.
Jeśli chodzi o wnętrze, to przypomina wiele innych zamków: małe łóżka, przepych, osobny pokój do picia herbaty, inny do czytania książek. Ciekawe co by się stało, jeśli król zechciałby popijać herbatę przy książce. Po raz pierwszy byłam tam cztery lata temu. Najbardziej zapadła mi w pamięci kuchnia: olbrzymia, pełna wielkich miedzianych garnków.

Pałac Pena powstał w połowie XIX w. W Średniowieczu znajdowała się tam skromna kaplica. Pod koniec XV w. jej miejsce zajął klasztor. W 1838 król Ferdynand II nabył go, łącznie z otaczającą ziemią. Postanowił przekształcić klasztor w zamek, który miał stanowić letnią rezydencję dla królewskiej rodziny. Prace budowlane i wykończeniowe trwały 12 lat i zakończyły się w 1854 r. Zamek służył władcom Portugalii aż do upadku monarchii w 1910 r. Od 1995 r.znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Równie ciekawe jak sam zamek, są otaczające go wspaniałe ogrody. Niesamowita bujna zieleń, zróżnicowana roślinność. Ukryte między drzewami małe mostki, altany oraz jeziorka.


PS. W końcu przestało padać, a my pojechaliśmy do Belem. Kupiliśmy 8 Pasteis de Belem, 4 Pastel de Nata w Belem, a w drodze powrotnej dodatkowe 2 pastel w Centrum Lizbony. Łącznie to pewnie jakieś 1 000 000 kalorii. Wieczorem przeprowadziliśmy wielki test, ale o tym już w osobnym wpisie.

4 Komentarze Dodaj własny